Pożegnaliśmy dzisiaj księdza, który przed 6ciu laty przyleciał do Stanów z Kenii. Czas tak szybko płynie.
Czuję się jakbym niedawno przyleciała do Kaliforni, czuję jakby Father Nzomo też niedawno tu się pojawił. A jednak w obu przypadkach mija własnie sześć lat.
Ja zostaję. On wraz z księdzem Dominikiem wraca jutro do Nairobi.
Będzie nam go bardzo brakowało.
Będziemy planować spotkanie w jego ojczyźnie, w jego rodzinnych stronach.
Będziemy kontynuować koordynowanie sponsorowania edukacji dzieci w Machakos.
Będziemy za nim bardzo tęsknić.
Nie było komu namalować tej ostatniej wieczerzy. Da Vinci ze sztalugami nie dotarł, ale dobrze , że mieliśmy aparat fotograficzny:-)